Książkę kończy epilog na temat dalszych losów rodu Salina po kilkudziesięciu latach.
Wniosek jest jeden: mezalians nikomu nie wyszedł na dobre. Lampedusa nie pisze tego wprost, ale zdziwaczenie religijne i zapewne degradacja kolejnych pokoleń bynajmniej zaszczytu nie przyniosły. Dlaczego Visconti pominął ten drobny wątek w filmie. Nie pasowało mu do romansu kostiumowego?