... to niestety z całą mocą nienawidzę 4tej części. Jeśli ten film miał ambicję być tym czym jest "Spaceballs" dla serii star wars, to nawet nawet częściowo mu się to udało. Jeśli oceniać ten film jako parodię matrixa to można się pokusić o notę 5 lub 6.
Takiego festiwalu zabijania logiki nie widziałem od ostatniego sezonu Gry o Tron i Last Jedi.
Tak więc zaczynajmy, piszę co mi akurat przyjdzie na myśl więc pewnie nie będzie chronologicznie i pewnie nie będzie wszystkiego:
-Ten film próbuje być bardzo "meta", okazuje się że poprzednie matrixy to historia z gry, Neo jest programistą - i ok, to chyba jedyna składowa którą można uznać na plus. Może właśnie za to 1 a nie 0/10. Ale wykonanie tego jest tragiczne, te przedłużające się korporacyjne spotkania i gadki o "BULLET TIME"...
- Co do dłużyzn, film ma ogromny problem. Historia która w skrócie brzmi - wyciągamy neo z matrixa, więc neo chce wyciągnąć trinity - rozwlekamy nie tylko dialogami które się powtarzają, film rozciągany również jest bardzo męczącymi zupełnie dosłownie wyciętymi scenami z poprzednich cześci. Nawet nie przerobionymi, chociaż też takie są, dosłownie WYCIĘTYMI. Gdyby ktoś się pokusił to możnaby nawet włączyć licznik, stawiam że może z 3 minuty tego filmu to sceny z trylogii. Dzięki, jak będę chciał obejrzeć lepsze matrixy to je po prostu włączę :(
Nie tylko cyfrowy świat kuleje - ten realny(? choć może wcale nie, już od dawna jest wiele teorii na ten temat, pozdro dla kumatych); o czym to ja... A tak, ten realny też kuleje.
Pomijając śmieszne i nie potrzebne nazwy robotów typu Kojaku, to bardziej odpychający jest ich desing. W sensie, zupełnie niepasujący do stylu matrixa; Uniwersum ma swój styl, maszyny wciąż używają kalmarów czy jak im tam - ludzie poszli w design z Trona (bardzo świecące diodo-ledy) bądź jakieś chmary nano-botów? Czy czymkolwiek mają być te kulki z których zrobiony jest Morfeusz. Ok, ale jaki w tym problem, przecież minęło 60 lat? A w tym że nie ma to sensu by maszyny wciąż używały starego modelu sentineli a ludzkość poszła w nanoboty. Coś za coś.
Mąż Trinity to Chad. Serio? Serio? ... Neo zcuckowany przez chada, ok.
Zupełnie niepotrzebny żargon, oglądałem ten film z napisami, nie uważam się za głupiego, ale jeśli wprowadza się tyle nowomowy typu "maceratory" (jeśli dobrze pamiętam) czy wprowadza się nazwy programów to myślę że trzeba sobie uświadomić że widz może przyswoić tylko pewną dawkę informacji i się nie wyłączyć. Ten film tego nie pojmuje.
Finał tego filmu - popłakałem się ze śmiechu, nie sądziłem ze zobaczę coś tak absurdalnego - setki ludzi wyskakujących przez okno. Zamienionych w ludzkie bomby, czy jakoś tak.
Szczerze, miałem pisać jeszcze z szczegółami chyba z parę takich podpunktów, ale mi się nie chce. Więc część wymienię bardzo pobieżnie, część jeszcze się rozpiszę:
-Żulowaty Francuz i jego tyrady o... Fejsbuku?
-Sati, wielka bojowniczka, mentorka rebelii :)
-"Moc" Keanu, bo inaczej tego się nie da nazwać. O ile Trylogia miała strzelaniny, to miała też sztuki walki których choreografia była mistrzostwem. Tu tego nie ma, chyba że jest totalnym zerżnięciem z poprzedniej części. Jednakże nawet autopodróba wypada bardzo źle.
- W większości bardzo nieudane żarty, które jeśli nawet śmieszą to bardziej poziomem cringe'u niż śmiesznością per se. Np próba latania Neo - no, jednak nie możemy na to liczyć :/
-Co do latania jeszcze - Nie dość że Neo sobie nie polata aż do finalnej sceny, to teraz Trinity umie latać! Girl power! Super, tylko nie jest to wyjaśnione. Znaczy niby jest ale wytłumaczenie serwowane przez Analityka jest bardzo słabe. Widzieliśmy 3 poprzednie części i to Neo jest wybrańcem. Neo. Nie duopol Neo-Trinity. I nie, nie chodzi o to ze jestem jakimś szowinistą czy coś w tym stylu, po prostu mam pamięć i lubię logiczne historie, nie emocje. Wbrew narracji analityka.
- Postać Analityka, a raczej co jest z nią zrobione pod koniec. Trinity kopniakiem z pół obrotu pozbawia go szczęki, potem odcina głowę, ale to nic, to w końcu tylko kod. Tylko co taki zabieg robi z historią? Jeśli "główny zły" w jakiejś historii zostaje tak potraktowany, to nie budzi respektu. Cała historia jest banalna jeśli głównego złego można ubić niczym muchę gazetą.
I tak już spora ta tyrada, przepraszam jeśli nie da się tego czytać. Jestem zwyczajnie sfrustrowany tym co tu się odmorfeuszowało.
Porażka, to brzmi jak komplement tego tworu. To jak ulubione lody, które po spróbowaniu okazują się zamrozoną wodą z barwnikiem.
Co Ty gadasz o jakiejś wodzie i lodach?
A to chyba wiadomo że komplement bo był super film i chyba obejrze nawet stare części, mimo że nie oglądam zazwyczaj takich starych.
I nawet Johny Silverhand prawie taki dobry jak w Cyberpanku, tylko nazywał sie jak taki stary grajek z takiej Polskiej drużyny Virtus Pro.
Szkoda czasu na stare części, w nowej masz wszystko powiedziane i lepsze widowisko, a w dodatku jest śmieszne nawet. A jak lubisz Silvehanda to sobie zobacz jeszcze Kto tam ale tylko jak jesteś pełnoletni bo to trochę dla dorosłych jest.
O to ja ide zobaczyć czy jest na hbo albo netflix albo cda albo torrentach to zobacze dzięki :)
o dzizas. doslownie inwazja lemningow. i to by sie zgadzalo bo w Matrixie 4 doslownie oszczano wszystkich fanow starej trylogii robiac z ludzi zwyklych idiotow. Wasze pokolenie doslownie zasluguje na takiego Matrixa i prawdopodobnie doczekacie sie go :)
Dziecko ile masz lat ? Ile obejrzałaś filmów z lat 60,70,80,90 początku 2000-ych ? Pewnie nie wiele lub wcale więc nie masz pojęcia co to jest ambitne kino.
Jak chcesz sobie oceniać wysoko "odmużdżacze" tego typu jak ta parodia świetnego uniwersum to lepiej nie oceniaj filmów. To jest typowe kino dla nastolatków naładowane słabymi gagami, kiepskimi żartami i efektami, które jak na dzisiejsze możliwości są słabsze niż te w częściach 2 i 3. Nie wspominając o tandetnej romantycznej, pełnej żenującego patosu historyjce. Niektóre uniwersa nie powinny być kontynuowane bo niszczą "dobrą historię" ale wiadomo kasę trzeba wycisnąć z dzieci, a właściwie z ich rodziców.
Tak. A Metallica skończyła się na Kill Them All, nie to co Led Zeppelin które brzmi świetnie do dziś.
Jak się nie ma argumentów to się próbuje nieudolnie odpowiadać ironią nie na temat. Dziecko biedne skoro takie gnioty jak ostatnia część Star Wars ocenia na 9 a np "Słaby punkt" na 4 albo "Moon" na 3 to oznacza że albo jesteś bardzo młody/a i nie potrafisz na ten moment nie potrafisz ich docenić lub zrozumieć albo jesteś zwyczajnie ograniczony umysłowo i obiektywna ocena filmu z jego wszystkimi wadami w każdym aspekcie jest dla Ciebie zbyt skomplikowana.
Tu się nie ma co szarpać, bo kolega "niemamswojego..." już w innym poście broni tej nowej części. Nie oceniam niczyjego gustu, ale to, co zostało zrobione w nowej części matrixa, woła o pomstę do nieba. Jedynke do dzisiaj mi się świetnie ogląda, dwójkę całkiem też, w trójce jest już zjazd, ale mimo, iż 4 oglądałem nie tak dawno temu, to konkretnych scen nie pamiętam, za to pamiętam, że był przegadany a Morpheus był programem... Także trzeba pogodzić się z faktem, ze taka osoba jest młoda i np zmiażdży "Dwunastu gniewnych ludzi" czy właśnie Matrixa 1 z powodu... ehm, słabych efektów (które te 20lat temu były niesamowite i w sumie do dzisiaj się bronią) a bardziej będzie się podobała fabularna nieskomplikowana paćka. Jestem rocznikiem 1987 i np przez Avengersów sie nie przebijam ale to po prostu nie mój typ kina
tu nie ma czego i kogo bronic. film moze nie trafiac w konkretne gusta ale ktos ich chyba w gimnazjum nie nauczyl czym jest obiektywizm i zwykla logika. no ale pewnie "czuja" ze film jest fajny lub nie i to im wystarcza. lemingoza do kwadratu
SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER. Nie były grą, tylko maszyny ratując Neo i robiąc z niego na nowo Thomasa, zasiały w jego umyśle że to co przeżył w poprzednich częściach, to tylko była gra, do której był podłączony i której jest twórcą. SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER.
Źle. Nie do której był podłączony, tylko którą tworzył i tak mocno chciał, aby nie można jej było rozróżnić od rzeczywistości, że sam się w tym zagubił i wziął iluzję za rzeczywistość.
Tak na prawdę czy ty byś go poprawił czy nie, to wątek ten jest nużący i w kit nic nie znaczący.
O dzięki Ci wielkie że to napisałeś. Dopiero teraz obejrzałam i zaglądam na forum, a tu takie "siurprajzy".
masz totalną rację DNO DNA... poprzednie Matrixy od czasu do czsu sobie lubię obejrzeć natomiast TO COŚ obejrzałem ledwo raz i nigdy więcej nie zamierzam obejrzeć nawet minuty
to mnie najbardziej zdziwiło, choreografia, scenografia, kolory, praca kamery, cienie, to wszystko jest dramatycznie słabe, gorsze od jedynki
Dokładnie. Osobiście mam hipotezę że ten film stworzył Ryan Johnson w Bollywood. Wiele mogę wybaczyć jeśli czuję że jest zrobione by opowiedzieć coś nowego, naprawić coś co wcześniej nie zagrało itd. Ten film to nie dość że "Matrix Recykling", to jeszcze nie stoi na poziomie współczesnych hitów filmowych jeśli chodzi o oprawę wizualną. Co bardzo dziwne bo np taki "Jupiter Ascending" może nie był super jeśli chodzi o fabułę, ale trzymał poziom w warstwie wizualnej. Co tu się stało? Może pandemia pogrzebała wizualnie czwartą część, może chciwość.
Ja zaluje ze dalem zarobic tworcom,ale za to bede trzymal kciuki by film dostal ciegi u widzow i krytykow a maliny beda zwienczeniem tego.
Jedyny pozytyw jest taki że czeka mnie wiele maratonów recenzji wideo na youtube, jestem pewny że będą się bezlitośnie rozprawiać z tym dziełem.
Jak to nie ma dobrej muzy? Na koniec dali "Rage Against the Machines - Wake Up" - cover śpiewany przez kobietę ;-)
DOKŁADNIE to DNO DNA... poprzednie Matrixy od czasu do czasu sobie lubię obejrzeć natomiast TO COŚ obejrzałem z obrzydzeniem ledwo raz i nigdy więcej nie zamierzam obejrzeć nawet minuty
Jak to od jedynki? Przecież to jedyna godna uwagi część matrix. Dwie kolejne to tragedia. A czwartej nie widziałam, ale chyba nie może być gorzej niż w 2 i 3
Jeszcze jedna kwestia która jest tak nielogiczna że mój mózg najwyraźniej próbował ją wyprzeć - w pewnym momencie Morfeusz zdradza że tak naprawdę Neo w jakiś sposób rozdzielił postać Morfeusza i agenta Smitha. To moje pytanie brzmi - jak mam teraz w ogóle rozumieć historię jaka się dzieje w trylogii? Co to znaczy? Bo póki co widzę to jako bardzo nieudolną próbę "rymowania" się historii, mentor jest jednocześnie antagonistą, tylko jest to zrobione kosztem logiki uniwersum, a ten jest dla każdego uniwersum za duży, wręcz zabójczy.
Tu akurat chyba zadziało się odwrotnie - on złączył to co podświadomie pamiętał o Morfeuszu i Smithie (2 postacie, które odcisnęły na nim swoje piętno) w jedną postać w swojej "grze"
Ah, możliwe że takie jest wytłumaczenie. Dobra, Agent Smith jest korporacyjnym szefem, swego rodzaju "mentorem". W porządku. Chociaż i to nie do końca pasuje bo Neo jest zszokowany gdy pierwszy raz spotyka Morfeusza. "Jesteś postacią z mojej gry, to niemożliwe"- cytat z pamięci, ale wyraźnie pamiętam jego szok i wyparcie. Więc jeśli rzeczywiście je połączył w swojej grze, to skąd szok na widok Morfeusza?
Chodzi mi o to że świat "gry" teraz traci z tym wytłumaczeniem.
Swoją drogą ten film ma więcej takich dziwnych naciągnięć narracyjnych. W pewnym momencie widzimy fragmenty matrixa, bodajże tylko oryginału, na ekranie projekcyjnym takim typowym dla kina. Nie wiem jak reszta ale nigdy nie spotkałem się z powiedzmy, cutscenką z GTA rzucaną na ekran kinowy... :D Jasne, można to tłumaczyć jeszcze jednym przełamaniem 4 ściany, ale wyszło to bardzo chaotycznie. Co w sumie też oddaje kolejne moje odczucie co do tego filmu, jakim jest ogólny chaos.
Ok, zapomniałem czy też znów wyparłem nieudany plot-twist. Morfeusz jest na początku agentem-AI w grze który ma jakieś wątpliwości(?) więc może Neo go skojarzył w ten sposób.
Nie wiem na ile zrozumiałem to jak to zrozumiałeś, ale wydaje mi się, że - w całej beznadziei tej części - to idzie tak.
#1 Neo został “wyprany” mózg a żeby ew. przebłyski z przeszłości, nie były podejrzane, wmówili mu, że napisał grę matrix i właśnie z niej są ew. sytuacje, które pamięta.
#2 tworząc tą grę stworzył wątpiącego agenta, który jest połączeniem jego podświadomej pamięci o Smithie i Morfeuszu. Tylko, że to już nie jest prawdziwy Morfeusz (ten zginął poza filmami, w chyba Matrix Online) tylko program.
#3 ten program ucieka z gry w środku matrixa, do matrixa i stąd zdziwienie Neo, bo on jeszcze na tym etapie nie ogarnia, że to co widzi to znowu symulacja i oszustwo maszyn, tylko myśli, że to realny świat, więc zdziwienie jest uzasadnione. Ale samą postać zna, bo w końcu ją "zaprogramował"
Co nie tłumaczy nijak dlaczego ten film jest tak słaby :)
Przyznam że ten wątek chyba po prostu wyparłem ze świadomości, śmiałem się z kolegą po filmie że to ja, po tym filmie, będę potrzebował chodzić do terapeuty. Myślę że teraz rozumiem co ten film zamierzał chociaż zrobić z tym wątkiem, dzięki za wyjaśnienie :)
"Przyznam że ten wątek chyba po prostu wyparłem ze świadomości, śmiałem się z kolegą po filmie że to ja, po tym filmie, będę potrzebował chodzić do terapeuty. Myślę że teraz rozumiem co ten film zamierzał chociaż zrobić z tym wątkiem, dzięki za wyjaśnienie :)"
xDDDDDDDD takich glupot jest wiecej, po prostu przyznaj sie, do tego, iz twoja ocena jest gowno warta
W czasie rekreowania sceny z pierwszego matrixa, jaka postać wypowiada kwestie Smitha na początku filmu? Podpowiem, na M ;)
Ta część Matrixa to dowód na to jak zmienił się świat filmu przez te dwadzieścia lat. I chyba już nie będzie lepiej.
20 lat temu z groszem dostaliśmy film kultowy, który sam wyznaczył standardy w kinie, był swego rodzaju pionierem, można by rzec - wybrańcem ;) Teraz dostaliśmy symbol naszych czasów - odgrzewany do bólu cyfrowy stek. Niczym Yin i Yang, mamy teraz dwa przeciwieństwa w serii: arcydzieło i arcyporażkę.
Boli mnie to że ten film zdaje się nienawidzić własnego widza i stoczył serię do rynsztoka.
Wrocilem wlasnie z kina i...... jestem troche zazenowany, zadnej swiezosci, nowosci, efektow. Mocno przewidywalny. Jedynka byla naprawde czyms niesamowitym i to jeszcze w tamtych latach. A moze czlowiek juz nie czai z wiekiem.